Inauguracja serii „Mama w IT”, czyli wpis o porodach: porównanie warunków w polskim szpitalu publicznym i prywatnym

Serio, to jest wpis o porodach. Z programowaniem ma tyle wspólnego, że dzięki pracy w dobrze opłacanym zawodzie za drugim razem nie musiałam godzić się na warunki NFZ i wybrałam prywatny szpital. Do tematu rodziców w IT zamierzam jeszcze kilka razy wrócić, bardziej od strony wykonywania zawodu i pracy w biurze.

Tym razem koncentruję się na osobistym doświadczeniu i odpowiadam na kilka pytań związanych z porównaniem warunków w państwowym i prywatnym szpitalu, które regularnie ktoś mi zadaje. Mogę, to w końcu mój prywatny blog! A temat uważam za bardzo ważny.

W pierwszej wersji wpis był ścianą tekstu o długości czterech stron A4. Ostatecznie postanowiłam sprowadzić go do postaci rozbudowanej tabeli. Może na co dzień jestem dość wylewna, ale zależało mi, żeby nie przekroczyć granicy ekshibicjonizmu.

Ponieważ nie chcę stracić jednej trzeciej czytelników, postanowiłam wprowadzić specjalny znacznik: <uwaga: anatomia!>…</>. Tekst poza tym oznaczeniem nie powinien wyzwolić u nikogo przerażenia ani mdłości.

Podsumowanie całej przygody jest następujące: mimo że mieszkam w dużym ośrodku miejskim, gdzie i tak mam dostęp do bardziej nowoczesnego szpitala spełniającego większość z wyznaczonych standardów opieki okołoporowej, pieniądze wydane na prywatny szpital to najlepiej wydane pieniądze na świecie. Mniej z powodu „luksusowych” warunków (jak jednoosobowy pokój), bardziej z powodu podejścia personelu do pacjenta, które charakteryzowało się empatią i partnerskim traktowaniem – wartościami niemalże niedostępnymi w państwowej opiece zdrowotnej. A przecież finalnie płacimy tak samo, tylko droga pomiędzy klientem (pacjentem) a wykonawcą usług (personel szpitala) jest dłuższa i nieporównywalnie bardziej kręta.

  Publiczny Prywatny
koszt Ok. 700 zł. za własną położną wybraną spośród pracownic szpitala (od tego czasu szpital zakazał tego procederu). Ok. 9000 zł za poród z wybranym lekarzem (ceny w polskich szpitalach prywatnych wahają się pomiędzy ok. 3000-15000 zł).

Musiałam doliczyć do tego ceny noclegu w Warszawie na krótko przed wyznaczonym terminem.

liczba dni w szpitalu 5 (standard to 2) 2
liczba osób (matek) w sali 3 1
warunki w sali porodowej Poród rodzinny.

Prysznic, trochę sprzętów pomocniczych jak wielkie nadmuchiwane piłki.

Poród rodzinny.

Prysznic, wanna. Trochę sprzętów pomocniczych.

warunki w pokoju na oddziale Własna łazienka, stanowisko do kąpieli i przewijania dzieci, łóżka i szafki dla mam. Własna łazienka, stanowisko do kąpieli i przewijania dzieci, stanowisko do ogrzewania, łóżko i szafka, fotel, stół, rozkładana kanapa, telewizor, Internet (kiepski), telefon z numerami na wszystkie potrzebne mi oddziały (np. neonatologia).
możliwość odwiedzin Zakaz wstępu na oddział.

Mama może wyjść do „przedpokoju” (i bardzo dobrze – odwiedziny rodziny w wieloosobowym pokoju na oddziale porodowym to bardzo zły i naruszający intymność pomysł).

Jak najbardziej, przez cały dzień.

W niektórych typach pokoju jest nawet możliwe przenocowanie jednej osoby (razem z wyżywieniem).

Zakaz wstępu dzieciom (zarazki).

podejście do pacjentki Istniejąca tylko w służbie zdrowia paskudna forma „mama, podaj”.

Mieszanka pobłażania i zniecierpliwienia.

Większość położnych była zasadniczo miła i życzliwa, ale trafiło się parę jędz. Odpyskować czy wykazać się asertywnością nie jest łatwo, gdy nie wiadomo, czy za chwilę baba nie uszczypnie mojego dziecka w drodze na szczepienie albo poda mi tylko połowę z przepisanych środków przeciwbólowych.

Normalne podejście do dorosłego, samostanowiącego człowieka – „proszę podać”, ewentualnie „pani Justyno”. Jedna osoba, która mówiła mi na „ty” („Justynko”), zaproponowała tę samą formę zwracania się do siebie.
przepływ informacji Żaden.

Można było nękać zniecierpliwione położne lub czekać na jedyny w trakcie dnia obchód. O tym, że danego dnia jednak nie wychodzę do domu, dowiadywałam się codziennie, kiedy byłam już spakowana, a mąż wyruszał po nas z pracy.

Dobry:

  • ulotka z podstawowymi informacjami (np. godziny posiłków)
  • pod ręką telefon z numerami na najważniejsze oddziały
  • pełna informacja przy każdym wykonywanym zabiegu
  • uprzejme, choć również trochę zabiegane położne na oddziale
wyżywienie Jak na stronie „posiłki w szpitalach: grube parówki i dwa plastry sera na trzy kromki chleba. Przynajmniej bez pleśni. Urozmaicone jedzenie ze szpitalnej kafeterii, możliwość wyboru obiadu spośród kilku opcji.
konsultacje z personelem i przepływ informacji
  • Obchód raz dziennie (ginekolog, pediatra).
  • Położne na oddziale.
  • Obchód dwa razy dziennie (ginekolog, neonatolog).
  • Konsultacja neonatologiczna przed każdym zabiegiem u dziecka.
  • Ginekolog i neonatolog stale pod telefonem.
  • Fizjoterapeuta.
uśmierzanie bólu porodowego
  • Dolargan
  • Znieczulenie zewnątrzoponowe (które zupełnie nie zadziałało na połowę mojego ciała, ale anastezjolog nie miał czasu na poprawienie wkłucia); w obecnej chwili, o ile mi wiadomo, żaden szpital w Poznaniu nie zagwarantuje dostępności tej metody
  • Znieczulenie zewnątrzoponowe podane starannie, spokojnie i regularnie sprawdzane, z opcją samodzielnej (pod kontrolą lekarza) zmiany mocy
  • Opcjonalnie także gaz rozweselający
<uwaga: anatomia!> nacięcie </> Tak. Z pospiesznym, spapranym szyciem, które stało się przyczyną największych cierpień po. Okazało się, że lekarz właśnie kończył zmianę i spieszył się do domu. Nie. Kilka szwów.
ustąpienie poważniejszych dolegliwości bólowych Dwa tygodnie po Od razu
opieka nad noworodkiem Oprócz paru godzin po porodzie, cały czas z mamą, niezależnie od jej samopoczucia. Z mamą, ale z możliwością wysłania na parę godzin na oddział noworodkowy w dowolnym momencie.
doradztwo laktacyjne Brak.

Brak chociażby jednego laktatora na oddziale położniczym!

Umiarkowana pomoc.

Bez problemu można wypożyczyć laktator (czasami potrzebny podczas pierwszych dni).

ogólna ocena doświadczenia Ekstremalnie nieprzyjemne, chociaż nie traumatyczne. Całkiem komfortowe.

Porównywane szpitale: Szpital św. Rodziny w Poznaniu, Szpital Medicover w Warszawie. Wpis nie jest reklamą i przedstawia tylko moje osobiste, subiektywne doświadczenia. 

Komentarze

5 myśli nt. „Inauguracja serii „Mama w IT”, czyli wpis o porodach: porównanie warunków w polskim szpitalu publicznym i prywatnym”

  1. Bardzo ciekawy i ważny głos w sprawie. Wpis przeczytałam z przyjemnością, bo i ja mam podobne doświadczenie, tyle że w odwrotnej kolejności: pierwsze dziecko rodziłam na prywatnej porodówce Swissmedu w Gdańsku w 2014 roku. Oddział zamknięto, potem przez chwilę można było urodzić “prywatnie” w Gdyni, ale i tu zakończył działalność kilka miesięcy po otwarciu. W chwili obecnej w Trójmieście, ani na całym Pomorzu nie ma prywatnego oddziału położniczego. Zostałam więc skazana na NFZ, czego okropnie się bałam. W grudniu 2017 r. urodziłam drugą córkę w szpitalu na gdańskiej i Zaspie. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, jestem dużo bardziej zadowolona z porodu w publicznym szpitalu. Nie wszystkie aspekty mogę porównać, bo pierwszy poród skończył się cesarką, drugi był fizjologiczny. Z rzeczy, które porównać można: 1. Opieka na oddziale porodowym była o niebo lepsza na Zaspie. Położna i kilka bardzo miłych studentek było ze mną przez cały czas trwania porodu. W Swissmedzie położna wpadła kilka razy w ciągu dnia, żeby ocenić sytuację, mimo że byłam wówczas jedyną rodzącą. Na Zaspie proponowano mi skakanie na piłce, materac, przyjmowanie różnych pozycji. Położna mówiła, jak mam oddychać. W Swissmedzie położna przyniosła mi gaz, który w ogóle mi nie pomógł, i wyśmiała mnie, kiedy chciałam skorzystać z urządzenia TENS. Czułam się zostawiona sama sobie. Na Zaspie byłam o wszystkim informowana. 2. Warunki lokalowe – podobne, na Zaspie leżałam w wyremontowanym skrzydle oddzialu, w pokoju dwuosobowym z łazienką. Identyczne warunki panowały w Swissmedzie, tyle że tam nie było limitu odwiedzin i np. karmiłam dziecko w towarzystwie cioć i wujków pani, która leżała obok. Na Zaspie funkcjonuje pokój odwiedzin. 3. Opieka laktacyjna – w Swissmedzie nie istniała. Dziecko było dokarmiane mieszanką bez mojej wiedzy i zgody. O pomoc w przystawieniu córki musiałam prosić, a pomoc ograniczała się do ręcznego sprawdzenia przez położną, czy mam pokarm. Na Zaspie każda położna do znudzenia pytała, czy pomóc. Tłumaczyły, korygowały, uspokajały. Same interesowały się, jeśli dziecko płakało. W Swissmedzie zawołałam kiedyś w nocy położną, bo córka przeraźliwie płakała. Pani wetknęła głowę w drzwi i powiedziała, że niektóre dzieci tak mają… Jasne, że prywatna porodówka miała zalety, których brakowało w publicznej. Choćby to, że byłam pewna przyjęcia i mogłam jeździć na ktg na miesiąc przed terminem porodu, a po porodzie – korzystać przez dwa tygodnie z darmowych konsultacji. Chociaż za te 6 tys. zł to chyba żaden luksus. W tym roku jest plan reaktywacji oddziału w Swissmedzie, ale w razie czego nie będzie mnie już korciło skorzystać z usług tej akurat prywatnej placówki. Bo Medicover w Warszawie to na pewno inna bajka 🙂

  2. Dziękuję za ten komentarz. Swissmed brzmi dramatycznie! Czy przynajmniej wystosowałaś jakąś skargę? Ja zawsze to robię w takich sytuacjach, z myślą o osobach, które trafią w dane miejsce czy do danej osoby po mnie. Czyli jednak krótszy przepływ gotówki nie zawsze przekłada się na większą empatię i uważność. Przykro mi, że miałaś takie doświadczenia. A jak wygląda kwestia zakupu ich usługi – na tym etapie nie pojawiły się żadne znaki ostrzegawcze? Inna sprawa, że pewnie dopiero przy drugim porodzie naprawdę wiadomo, co jest ważne i o co pytać (na przykład właśnie kwestia odwiedzin).

    1. Przepraszam, dopiero teraz zauważyłam Twoją odpowiedź! Nie wystosowałam skargi z kilku powodów: po porodzie miałam tak potężnego baby bluesa, że nie było mi to w głowie. Poza tym oddział niedługo potem został zamknięty. I faktycznie, tak jak piszesz: nie miałam porównania z inną porodówką, nie wiedziałam dokładnie, czego mogę oczekiwać.

    2. Swissmed kilka lat temu, a obecnie to dwa różne światy, tym bardziej, że kiedyś podobno porodówką zarządzała jakaś zewnętrzna firma, która oczywiście podlegała Swissmedowi – tak mi tłumaczyła koleżanka, która sama urodziła w starym Swissmedie 3 dzieci 🙂 Aktualnie porodówka w Swissmedzie działa ponownie, już od lata 2018 roku i warunki są hotelowe(szczegóły mona poznać u mnie na blogu). Gdyby nie otworzyli oddziału na nowo, jechałabym do Medicoveru. Przy kolejnej ciąży biorę pod uwagę tylko i wyłącznie poród prywatny.

  3. Podobne doświadczenia mam jako tata z Łodzi. Trudno uwierzyć że żyjemy w 21 wieku. Mam nadzieję, że kolejne pokolenie lekarzy, gdy to PRLowskie przejdzie już na emeryturę, będzie już inne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *